Bogini Życia cały czas leczyła Ketsa.
-
Jestem odrobinę zajęta, wybaczcie. - powiedziała do Rayema i Horora.
Bóg Wojny momentalnie przebudził prawdziwą moc Warhira, czekając na to aż Nightmare się uwolni.
Staruszek również na to czekał. Bogini Śmierci natomiast niezbyt zadowolona, podeszła do Rayema i starała się ściągnąć te pasy, które blokowały jego energię.
Chaos Lady nie spodziewała się takich umiejętności ze strony Maximusa - zwłaszcza że wcześniej używał zupełnie innego typu energii i było to dla niej wyraźnym zaskoczeniem. Maximus złapał więc kobietę bez najmniejszego problemu - gdy tylko wystrzelił dosyć silny promień energii, mający na celu osłabienie dziewczyny, ta się uśmiechnęła.
-
Śmieciu, na więcej Cię nie stać?! AAHAHAAHAHA!! - Chaos Lady wybuchła śmiechem, nie wiedziałeś co się dzieje więc postanowiłeś ją dobić. Złapało Cię jednak jakieś dziwne uczucie - nagle wszystko wokół Ciebie stało się czarne, a następnie ujrzałeś zagładę swojej planety - zniszczone budynki na Hyperionie, zabici przyjaciele oraz... Yoko. Nie miałeś zielonego pojęcia co się dzieje, zacząłeś się bać i panikować.
Dłoń która trzymała Chaos Lady nagle osłabła, a ta się wydostała z jej uścisku. Zaczęła Cię szaleńczo okładać, a Ty nie wiedziałeś co się dzieje - cały czas miałeś przed oczyma obrazy zagłady, śmierci i zniszczenia, choć czułeś że jesteś napierdzielany.
Nagle płomienie Ryūjin Jakka utworzone wokół Nightmare Lorda zmieniły kolor na ciemny i zniknęły. Nightmare stał spokojnie, klaskając.
-
Brawo. Nie jesteś takim idiotą za jakiego Cię brałem, dziadygo. - powiedział spokojnie, po czym zniknął i pojawił się przy Yamamoto, dosłownie wbijając pięść w jego brzuch i odkopując w dół. Staruszek jakoś wylądował i wstał, nie zamierzał atakować. Zrobił to Bóg Wojny, którego ostrze koszmarek zatrzymał jedną ręką.
-
Nienawidzę Bogów... - powiedział spokojnie, po czym dosłownie złamał Warhira i wykopał kilka metrów dalej Boga Wojny.
-
Wszyscy byliście zgodni, by miliardy lat temu za głupi wypadek zapieczętować rasę Vida w jakichś żałosnych kulkach. - w pewnym momencie, ziemia pod Nightmare Lordem zaczęła się zapadać, ukazując magmę. Wszystko wokół zaczęło jakby umierać, a nad głową władcy koszmarów powstawało coś na wzór ogromnego portalu między-wymiarowego w ciemnym kolorze.
-
Ale ja miałem szczęście że znaleźli mnie na tej planecie i zapieczętowali w tym gnojku! HAHA! - po drugiej stronie portalu każdy dostrzegł jakby... multiwersum.
Głównodowodzący się cholernie zdziwił o czym świadczyła jego mina. Bogini Śmierci porzuciła próby ratowania Rayema i ruszyła na władcę koszmarów. Ten zablokował jej każde uderzenie bez najmniejszego problemu.
-
Niszczysz mój plan dziecinko. Znajdę gnojka który chce zniszczyć te wymiary i pozbędę się go. Później zastąpię spokojnie Lord of Abisekai! - krzyknął głośno i odkopał Boginię w stronę kapitana głównodowodzącego.
-
A co ze mną?! - krzyknęła Chaos Lady, przerywając ataki na Maximusa. Nagle pojawiła się przed Nightmare Lordem.
-
Nie jesteś mi potrzebna - nie planowałem takiego obrotu spraw, ale skoro pojawili się sami Bogowie to nic mi nie pomożesz. - odpowiedział spokojnie dziewczynie, po czym dosłownie rozerwał jej lewą rękę jedną z macek, które wyszły z jego ciała. Następnie przebił na wylot jej prawą rękę, rzucając dziewczynę na ziemię. Sam spokojnie unosił się w powietrzu - Chaos Lady natomiast wróciła do postaci Arisy i ledwo przytomna spadała na ziemię z ogromną szybkością. Uratował ją od upadku nie kto inny jak Shigeru, nie odzywając się nawet słowem. Położył ją obok Ketsa którego leczyła Bogini Życia i spojrzał na Nightmare Lorda. Nagle podniósł prawą dłoń i przejechał nią po twarzy, tworząc maskę pustego. Wzbił się w powietrze. Nightmare nawet na niego nie spojrzał. Chłopak wykonał kilka gestów rękoma i coś powiedział - zaczął padać lekki śnieżek. Kiedy tylko jeden płatek opadł na Nightmare Lorda, Shigeru podniósł obie ręce w górę.
-
Ice Tomb of a Thousand Souls! - krzyknął. Nagle wokół Nightmare Lorda pojawiło się kilkaset lodowych słupów, które spokojnie go zakryły. Następnie pojawiły się nad nimi jakieś dwa błękitne dymki, które po połączeniu się z lodem, stworzyły coś na wzór jednego, lodowego słupa z kolcami. Całość dosłownie zaświeciła się na niebiesko i eksplodowała - w powietrzu eksplozja ta była niewyobrażalnie wielka - maska na twarzy chłopaka pękła i rozpadła się, a on spokojnie wylądował.
Było zbyt dużo dymu by stwierdzić czy coś stało się koszmarkowi czy nie.