//Sword Slash przecina wszystko na swojej drodze, no ale niech będzie.//
Maximus ruszył za elektrykiem i zaczął go atakować swym mieczem.

//Nothnig said so, sooo. >.>//
As Maxi continued to strike, Tendou jumped back, pulling his sword back, and grabbing it by the handle. He then jumped uberly high, going down on maxi, pointing his sword's blade at him.
-Zankantou! Unyou no Tachii!

(Shit! Z mieczem nie mogę zrobić barriery!) Maximus jeszcze raz krzyknął:
- Sword Slash

Viego doleciał tutaj, wylądował ok. 20-25 metrów od walczących.
- No tak, biuro nieruchomości. Co to za jedni? Ten z czarnymi włosami bez wątpienia walczy ogniem, ten... zaraz, Kamen Rider?! Jeszcze z Zankantō?! Cholera, trafiłem na tutejszą wersję majora Zonvolta? //imienia nie ujawnię!!!// pewnie mi nie uwierzy.
Podchodzi powoli w stronę walczących.
- Panowie, nie zwracajcie na mnie uwagi, ja tu tylko przejazdem. Gdzie dwóch się bije, tam tłum się gapi.

Sprzedawca coraz to bardziej zaskoczony obserwował całe te zdarzenie z ukrycia. Był zaskoczony, kondycją oraz technikami obu przeciwników.
[Wow, naprawdę ciekawie to wygląda. Ciekawe kto wygra..]-myślał.

Changed his direction of falling, speeding up, this time, attempting to attack Maximus from the side.
-Zankantou - Raikougiri!
His blade, enchanced with electricy.

Yoh nagle pojawił się między chłopakami, po czym bez zastanowienia użył jednej techniki, odpowiedniej w tym czasie.

- ZA WARUDO! - krzyknął. Czas stanął.

Następnie zadał dwa kopnięcia obydwu wojownikom, żeby polecieli na dwa różne końce pomieszczenia.
- Soshite Toki Wa Ugoki Dasu. - rzekł, po czym czas znowu zaczął płynąć dalej.
- Co tu się do cholery dzieje?! Na równinach czuć Wasze energie! W dodatku, walczyć w takim miejscu?! Co Wy sobie myślicie? - krzyczał wściekły na chłopaków. W sumie, nie chciał podawać się za jakiegoś cholernego rodzica, ale każdego wkurzył by rozbój Biura Nieruchomości w biały dzień.
- Musiałem przerwać trening, przez Was.. - powiedział.
[Hah.. O to mi chodziło.. Zaraz.. Ale mogą się teraz na mnie rzucić! Cholera!]

- Siemasz, Yoh. Za Warudo, tak od razu na wejściu?

- Nie miałem wyjścia. Może się opamiętają. Toż to człowiek się wyspać nie może, bo wyzwalają taką energię że jest to.. niemożliwe. - powiedział do Viega wkurzony.
- A jak będą chcieli dalej walczyć, to już na pewno nie tutaj. A co Ty tu robisz? - rzekł i zapytał, mając złożone ręce i czekając na odpowiedź.

He dropped onto the floor, transforming his blade back, and taking off the rope from both, the handle, and his wirst, de-henshining while doing so. He then, put the sword on his back.
-Technically, he started, via challenging me for-god-knows-what-reason.
He wasn't supprised by the fact that Yoh appeared out of nowhere, as he, himself knows how to speed up.

Maximus ze złości na jakiegoś kolesia, który niepotrzebnie wtrącił się do walki stworzył ognistego ducha i posłał go na nieznajomego:

- Nudziło mi się, szukałem czegoś ciekawego. I tak sobie pomyślałem, że skoro czuć ich energię aż na Waroyrze, to przylecę obejrzeć walkę. I nie myśl sobie, że gdyby zaczęli szaleć, nie interweniowałbym. To teraz tylko popatrzmy, co wyniknie z twojej interwencji.

//Btw, pomieszczenia?... Oni wyszli na zewnątrz.//

Widząc ducha, którego zrobił Maximus, przyspieszył by znaleźć się między nim, a Yohem, wystawił dłoń i wystrzelił niewielki pocisk Hijuu, który rozproszył ducha na tyle, że Viego mógł wchłonąć jego energię.

- Nie rzucaj się tak chłopie na przeciwnika, którego nie znasz.

-Po kiego wała się wtrącacie!? Krzykną zdenerwowany Maximus, po czym padł ze zmęczenia, ponieważ zużył za dużo energii na walkę.

- BO MIASTO KURNA ROZWALICIE, a ja tu mieszkam od niedawna.

He cooled down a bit, resting.
-Well, I did try to protect people, I don't want shit to be destroyed, got a bit carried away when I punched his Slash Wave, though.

Po pewnym czasie Maximus wstaje poobijany.
[i]- Nie myśl sobie, że skończyłem! Jutro skończymy walkę![/i]

Nagle przechodnie zaczęli zwracać uwagę na dziejący się zamęt przy Biurze Nieruchomości.
Dużo ludzi, nawet podchodziło ale na dość bezpieczną dla siebie odległość aby oglądać całe te zdarzenie.
Zwykli ludzie byli pod wielkim wrażeniem, nawet przyjechały media i zaczęli kręcić całe zdarzenie.

He looked around, seeing all the people. Tendou quickly henshin'd once again, hitting 5, 5, 5 on his watch. Then pressing "enter" The watch then talked
-START UP.
Tendou then, was saw sitting in a place for less than a second, for real, he speed'd up, and took a pencil, and paper from one of the people (they had to have those, no?), then, went back inside the office, writting a letter for the man "Just take care of my house" and put it on the desk, then went back to the place where he was, reverting.
-THREE, TWO, ONE. TIME UP. DEFORMATION.
The Watch said, as Tendou was moving at normal speed again.

- Dzięki.. Ale to było niepotrzebne. - powiedział do Viega.
- Skończycie jutro? Phew! Może. Ale na pewno nie tutaj, rozumiesz? - rzekł do wściekłego Maximusa.
- Nie znasz naszych umiejętności, a przyglądając się temu co umiesz, wnioskuję że nie masz szans i z Viegiem i ze mną. - powiedział, ze złożonymi rękoma do wściekłego chłopaka. Sam był wkurzony, bo musiał przerwać trening z Shanem i Smokiem.
- Nie mam zamiaru patrzeć jak rozwalacie mi dom. - zażartował.

Widząc że w około zbierają się media i ludzie, dodał jedynie:
- No.. Ładnie.. Teraz nie dość że rodzina się dowie gdzie mieszkam i mnie znajdzie, to naprowadziliście na mnie moich wrogów.
- CZY WAS KU**A POGIĘŁO?! - wydarł się na cały głos, dał nieźle po uszach.

//Serio xd? Trudno, to i tak nie zmienia faktu że przegięli xd//

- Huh.
Viego użył Clock Up, poruszając się z prędkością około Mach 15 uszkodził w kamerach wejścia na płyty //taa, chyba powinni mieć tu cyfrowe kamery, nie? xd// oraz wejścia z kablami, którymi transmitowano na żywo i wrócił na miejsce, po czym "przestawił się" z powrotem na postrzegalne prędkości, jednocześnie pstrykając palcami i mówiąc:
- Clock Over. //Tak, im mniej będą o tym wiedzieć, tym lepiej.//
Podszedł parę kroków w stronę mediów i gapiów.
- Panie i panowie, to by było na tyle, jeśli chodzi o kręcenie tej sceny.
Odwrócił się do trzech uczestników zajścia.
- Yoh, ognisty furiacie i Kamen Riderze, lepiej opuśćmy tą imprezę, zanim znajdą nowe kamery. A walkę, jeśli chcecie, zorganizujecie później. Gdzieś indziej.
Oderwał się od ziemi i powoli wznosił, wyraźnie czekając na podobną reakcję pozostałych.

- Ta, dobra myśl.. - powiedział do Viega, po czym przyłożył dwa palce (Wskazujący i środkowy) do czoła i starał się skoncentrować.
- Cholera.. Teraz muszę znaleźć KI tych dwóch przygłupów. - rzekł ogólnie. Nie wiedział czemu, ale nie mógł odnaleźć KI Shane'a i Smoka..
Po chwili chłopak darował sobie wyszukiwanie KI i wzbił się w powietrze.
- Cóż.. A Wy gdzie się teraz udajecie? - zapytał z ciekawości całą trójkę wojowników. Nie żeby go to obchodziło, ale jakoś odruchowo zapytał.

- Ja nie mam nic ciekawego do roboty. Co, zostałeś niańką?

- Nie zupełnie. Głupia historia trochę, wiesz..? Za długo by opowiadać. - odpowiedział na głupkowate pytanie Viega.

He sat on the ground insead, looking in the sky for no reason.
-I guess I will just wait, right here, till my house is done.

- No, to chyba polecę z tobą, Yoh, zobaczę sobie, kogoś to znalazł.